Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej
Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej
W mroku na przystanku wsiadam
W tłumie zapomnianych dłoni.
Razem z deszczem na mnie spada
Sen wyśniony, wymarzony.
Znowu wieczór, powrót z pracy,
W szybie cień zmęczonej twarzy
I latarni światła spacer.
chcę inaczej żyć, inaczej...
Móc nie słuchać cudzych rad,
Byle w uszach szeptał wiatr.
Z wÄ™drujÄ...cÄ... falÄ... gnać byle dalej.
Nie żegnajÄ...c starych dróg,
W żaglach sen odnaleźć mógł,
Aż po brzegu zawołanie: Byle dalej!
Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej
Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej
Zakołysał się autobus,
Na pustkowiu drzwi otwarte,
Może złapię w kroplach deszczu,
Chwycę prawdę, że odnajdę.
W nocy sny wzburzone bijÄ...
W odchodzÄ...cych burty kutrów,
Ku wzburzonym pÄ™dzÄ...c wichrom
Może minÄ... Å›wiat mych smutków.
Móc nie słuchać cudzych rad,
Byle w uszach szeptał wiatr.
Z wÄ™drujÄ...cÄ... falÄ... gnać byle dalej.
Nie żegnajÄ...c starych dróg,
W żaglach sen odnaleźć mógł,
Aż po brzegu zawołanie: Byle dalej!
Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej
Byle dalej, dalej, dalej, dalej i dalej