Tak czesto beznamietnie plyna zycia dni,
Jeden, potem drugi, lecz miedzy nimi dwoma
Budzi spontanicznie sie zew mojej krwi
I to bez pomocy Jacka Londona!
Jazz wgryza tylko sie w elit waskie grono
I czuc to, bo czuc I czuc, niechaj skonam!
Nie ublizajac akordeonom '€"
W jazzie jest po prostu harmonia!
Po prostu harmonia!
Wiem, ze ten jazz, ten jazz we mnie jest,
A jazz ma ten sens, bym wyczul, ze jest,
Wiec skoro jest, to jest, to znaczy, ze jazz
Plynie miedzy dusza a zduszonym jestestwem.
Moim jestestwem.
Slonce zachodzi, lecz dusza gasnie
I feeling nie gasnie, chociaz dzien wygasa,
Wtedy wlasnie bardzo wciaga bas mnie,
Nawet gdy we krwi plynie tylko pol basa.
I tak to czuje...
Dum, dum, dum...
Kocham go, gdy po dreszczach sie rozchodzi
I mnie mimo ze rozsadku, logiki tyle wzial,
Bon ton krzyczy '€" precz!, lecz coz mnie to obchodzi,
Gdy wyczuwam fluidy Marysi Monroe,
I tez potrafie, a wtedy...
Happy birthday to you,
Happy birthday to you,
Happy birthday, Mr. President!
Happy birthday to you!
Nikt tego szalu krwi nie zatrzyma,
Gdy serce stepuje, puls w prozni zawisa,
Obok zmyslow najpiekniej sie w trabce w rozwija,
Czarowanej we mnie przez samego Louisa.
A wtedy...
(Nasladowanie dzwiekow trabki)
Ogarniam go w tej swingowej naturze,
Choc talent ukrywam za podwojna garda,
Ja wiem, ze Ella I Louis juz na emeryturze,
Wiec dlaczego nie ja na Madison Square Garden,
A tam...
Summertime and the living is easy,
Fish are jumping and the cotton is,
Hi!
Oh, your dad' is rich and your mom is good looking,
Oh yes?
Oh yes!
So,
So what?
Hush?
Yeah, hush, girls, sex
And polish vodka too.
Prawdziwej krytyki nie boi sie cnota
I z cnota za te piesn nieobarczony wina
Zatapiam w beztalenciu swym wieczna tesknote
Za jazzem, co I tak bedzie plynac I plynac, I plynac.
Zatapiam w beztalenciu swym wieczna tesknote
Za jazzem, co I tak bedzie plynac I plynac, I plynac.