Miał kapelusz z gęsim piórem
Długą czarną bitą skórę
Miał na palcu złoty pierścień
Uchylone każde wejście
Brudy miasta znał i w kasynach spał
Zwykle miał co chciał, co chciał to brał
Lubił nasze głośne granie
Uskuteczniał z nami banię
Bałem się a jednak grałem
Grałem, bo się czegoś bałem
On się nie bał, grał, przegrał, został sam
Skończył się pomyślny jego wiatr. Teraz!
Biega po tym mieście niczym pies bezdomny
Pacjent, który wczoraj jeszcze mawiał do mnie tak
Obudź się, na ziemię w końcu zejdź, bądź mądry
Mam go gdzieś i pieprze jego stan
Ja śpiewam gram, wciąż dla was gram
Był malarzem i rzeźbiarzem
Wspierał sztukę krwawych zdarzeń
Klucze miał do wszystkich domów
Pod kontrolą ilość zgonów
Brudy miasta znał i w kasynach spał
Zwykle miał co chciał, co chciał to brał
Lubił nasze głośne granie
Uskuteczniał z nami banię
Bałem się a jednak grałem
Grałem, bo się czegoś bałem
On się nie bał, grał, przegrał, został sam
Skończył się pomyślny jego wiatr
Biega po tym mieście niczym pies bezdomny
Pacjent, który wczoraj jeszcze mawiał do mnie tak
Obudź się, na ziemię w końcu zejdź, bądź mądry
Mam go gdzieś i pieprze jego stan
Ja śpiewam gram, wciąż dla was gram
Biega po tym mieście niczym pies bezdomny
Pacjent, który wczoraj jeszcze mawiał do mnie tak
Obudź się, na ziemię w końcu zejdź, bądź mądry
Mam go gdzieś i pieprze jego stan
Ja śpiewam gram, wciąż dla was gram
Wciąż gram, wciąż gram
Wciąż gram i w dupie go dziś mam
Wciąż gram, wciąż śpiewam, tańczę, gram