[Verse 1: Ten Typ Mes]
Oporowy melanż, ta, lubię to!
Ale wiesz, że bywa z tym różnie
Bo zdrowy rozsądek, hmm... gubię go
Dlatego coraz częściej mówię: stop!
O której zaczyna się cała akcja dziś?
Jakoś dziewiętnasta dwadzieścia trzy
Kilka piw, cała banda samców
Którzy chcą dorwać te dupy na szpilkach dziś
Nieważne gdzie, ważne z kim
Kolejny drin, ustawka na setę na Ibizie
Cokolwiek, to takie ziomy są, że
Jak trzeba, chwycą za sztachetę w remizie
Idziesz? Nie wiesz czemu muszę być tam
To taki zew, który każe mi żyć tak
Pić jak weteran, który nie musi się z tym kryć
Jak ucznia, który na fajną dupę mówi "suczka"
Z tego powodu właśnie mówię: stop!
Do siebie i do moich kumpli: stop!
Dymanie bez gumki, pomieszane trunki
Ekstatyczne ładunki, stop!
[Ref.: Piotr Pacak]
Dawaj, skończ już
Wiesz, że sam nie możesz tu
Wypić więcej, więcej
Wstawaj, chodź już!
Jutro musisz żyć
Obudzić się o siódmej
Rusz więc się i wyjdź
[verse 2: Ten Typ Mes]
Bajerka, dupa dziwnie na mnie zerka
Myśli chyba, że nie mogłem niżej upaść
"To Ten Typ Mes" - drę mordę na nią
Równie dobrze mógłbym mówić "Jestem 2Pac"
Ta sama impreza, wciąż okropna
Mój ziom już ma zeza jak Marek Dochnal
Stop! mówię mu, weź to zostaw!
Ale on zeżarł ósmą pigułę i odpadł
Parkiet to nie miejsce dla mnie jest
Nie wyglądam jak Kanye West
Ale najgorsze jak dam się namówić
Po piętnastym piwie zamiast powiedzieć "nie" i gdzieś się zgubić
Fikołki odpierdalam lepiej niż na WFie
Upadam, podnoszę się i... znowu leżę
Podbija panna, która waży więcej ode mnie
Myśli, że to z nią opuszczę imprezę
Porażki, zawody miłosne, mężatki
Z reguły zazdrosne, proszę
Upadki, te mogłem łatwo ominąć
Ale zawsze liczyłem na postęp
[Ref.]
[Ten Typ Mes]
Dawaj koleżko, wyjdź
Wyjdź już stąd
Nie możesz więcej pić, widzę to
Nie daj się namówić na kreskę
Zmień swoją przestrzeń
[Ref.]