[Zwrotka 1]
Mogłabym siedzieć na kanapie w śniadaniówce
Dla pokolenia mojej mamy to byłby już sukces
Dla pokolenia dychę starszych jestem durniem
Dla pokolenia dychę młodszych czas już umrzeć
O Tym co modne informują mnie billboard'y
Raz nawet wyszłam z domu tak i zmarzłam w kostki
Odczuwam presję by nie starzeć się z godnością
Zrobić sobie z twarzy maskę, zmienić usta w ponton
Nie myślę o tym, kto tu rządzić będzie jutro
Myślę o nich, gdy rozliczam PIT, tuż przed majówką
Nie mam czasu nawet na patriotyczne harce
Bo musze cały rok napędzać polską gospodarkę
Dawno nie walczę już o równouprawnienie
Czuję się równouprawniona jak na kobietę
Więc cicho siedzę, ale kipi mi pod deklem
A gdy odkręcam prysznic, to wylewa się ze mnie
[Refren]
Na szczęście chcą mi dać dietę
Niе jestem targetеm
Po moją dusze w kolejce
Nie jestem numerkiem
A diabeł czeka aż usnę
Nie jestem produktem
Niech ktoś im powie, że nie chcę, nie jestem i nie będę
[Zwrotka 2]
Śni mi się, że idę do roboty za dwa pięćset
Nie wychodzę jeść na mieście z mężem, z dzieckiem
Mój szef to świnia i zostaję po godzinach
Nie wiem czy jestem kiepska, czy chce mnie wydymać
Pani z reklamy mówi do mnie prawie po imieniu
Uleczy moją duszę pudełeczkiem kremu
Chyba lubię swoją dupę, jestem w weekend na siłowni
Żarcie po dwudziestej drugiej leczy niepewności
Nie wiem co mam robić, żeby czuć się godniej
Wszędzie radzą weź kąpiel, poczytaj książkę
Może to działa dobrze, na problem dojrzewania
Gdy słucham listy hitów, czuję się stara
Czuje, że mało się staram być perfekcyjna
Załatwili moją psychę w białych rękawiczkach
I chyba nie mam wyjścia, więc robię to co trzeba
A gdy odkręcam prysznic, to wtedy sobie śpiewam
[Refren x 2]
Na szczęście chcą mi dać dietę
Nie jestem targetem
Po moją dusze w kolejce
Nie jestem numerkiem
A diabeł czeka aż usnę
Nie jestem produktem
Niech ktoś im powie, że nie chcę, nie jestem i nie będę