[Zwrotka 1]
Podrapany dzieciak, powiedz, kiedy uśniesz
Pod klatówą trzepak, naturalny uśmiech
Papieroski, przepadł, nie przepadł i słusznie
Wychowany pewnie, wychowany dumnie
Pamięta boisko, powroty i rosę
Kto się pomógł ogrzać, gdy zaciągał nosem
Taki mały Polak, taki Polak mały
Piękny kraj, ajajaj ajajaj, lecz ospały
Sportowe obuwie, łyżwa na pół nogi
Buty to podstawa, by poczuł co robi
Ciśnienie, stres, wiesz jak jest, i co zrobisz?
Nie ma nie dasz rady, nie ma, że utopisz
Chciałbym obudzić się na innym świecie bardzo często
Pamiętam dom, myśli przeszłe to przekleństwo
Teraz już wiem co to oznacza szaleństwo
Perkusja dalej gra, budzi moje przeciwieństwo
[Refren x2]
Jak stado pędzących emu
Nie pytaj mnie ziomek czemu
Jak stado wielkich krokodyli
Czas dosypać trochę chili
[Zwrotka 2]
Cofam się, wszystkie oczy skierowane na mnie ładnie
Czegoś tutaj nie rozumiem, o co chodzi, ktoś zgadnie?
Me pojęcie spierdoliło w jednej chwili
Było miło, aż tu nagle w sekundę się zakończyło
No i pech, nic nie widzę, chociaż oczy mam otwarte
Biegnę do tyłu, jakby ktoś rewers wcisnął i se poszedł
Co kto mówi naturalnie gówno warte
W chwili danej nic nie słyszę, co się dzieje, Boże proszę
Patrzę na to, się unoszę jakby we śnie
Lecę na przód, głos mi każe, czasu nie ma, wiedz, że nie śnię
Fury, mury, skrzyżowania i posesje
Tory, twarz moja pisana, niepoznana przez dni wcześniej
Czy coś widzę, kiedy biegnę, kiedy krzyczę
[?] leci, czy to szał jest, czy to tylko przeznaczenie
Wiem, że jest tu paru takich na tym świecie
Co im kaftan nie pomoże, dobry Boże, to jest we mnie
[Refren x2]
Jak stado pędzących emu
Nie pytaj mnie ziomek czemu
Jak stado wielkich krokodyli
Czas dosypać trochę chili