[Zwrotka 1: Filipek]
Kręcą mnie złe rzeczy jak u Bukowskiego
Pokaż mi gdzie spokój gdy na prawo, lewo
Tylko kurwy, trumny, trup się ściele gęsto
A na tacy pierwszy śnieg tak jak u Nesbø
Nie mam sekundanta, ani moralności
I nie ufam już nikomu, znowu trzymam gardę
Walczę z cieniem wątpliwości
Nie śpię przez trzy noce, słyszę głosy wspomnień
Wokół tylko nosy alkohol w mordę
Mówić że mam dosyć, to jak nie mówić nic
Znowu wzywa miasto, a ja nie chcę pić
Boję się wieczorów w mym samotnym domu
Czytam tak namiętnie ulubionych autorów
Żulczyk pisał prawdę pośród słów "Karma to suka na wzgórzu psów"
[Skrecze]
[Zwrotka 2: Filipek]
W jeden rok trzy płyty to są statystyki
Choć pomyślą pewnie, że chcę mieć profity
Może i masz rację wciąż pamiętam moment
Gdy nie było stać mnie dla niej na pierścionek
Opisuję słowem wszystko co przeraża
Choć mówili w szkolę bym się nie wyrażał
Kiedyś dla mnie ulgą był ostatni dzwonek
Dzisiaj mówią rób to, to ostatni dzwonek
Mój ostatni ziomek się okazał łajzą
Trzech najlepszych kiedyś, dzisiaj robi banknot
Jak mi się nie uda to zjadę na Milicz
Będę żył dla życia jak reszta tych szczyli
Za moim marzeniem idą pięści i garda
Z miasta gdzie wszyscy żyją z części do auta
Już nie mogę przestać, myślałem zbyt często
Jestem gotów na wszystko tylko nie kurestwo
[Skrecze]
[Zwrotka 3: Filipek]
Wracam po weekendzie wyprany z emocji
Znów dla paru stówek zjechałem pół Polski
Znów w niedzielę wieczór se zamówię szamę
I do czwartej będę pisał rap nad ranem
Zasnę ze zmęczenia, muszę wstać przed ósmą
Jak nie wstanę przypał ale w sumie chuj w to
Umrę tak jak żyję: szybko i boleśnie
Wracają obrazy, jak się kładę wcześniej
Czasami telefon sam się klei do łapy
I o trzeciej cię przepraszam za tę szmaty
I o trzeciej piszę byś do mnie wróciła
Boję się tej trzeciej, bo to mnie zabija
Piszę tylko szczerze, gdy latarnie gasną
Wypłukuję dumę jak biografii Tyson
Dziewięćdziesiąt procent ma to w chuju co powiem
Już nie czuję presji, gdy się tu wyrażam słowem
[Skrecze]