[Zwrotka 1]
Zapadały się w otchłań miriady gwiazd
Biła od nich blada poświata, przytłumiony blask
Rozszczekany kundel chciał wrócić do łask
Mącił wodę kością niezgody i unosząc szlam nieufności
Wszystko co chce być niewidzialne kryje się za tym co widać na pierwszy rzut oka, niepotrzebne tu są efekty specjalne i bez nich woda wydaje się nad wyraz głęboka
Nawet zegar, który się zatrzymał nie myli się dwa razy dziennie
Nawet najpiękniejszy kwiat, podlewany żółcią zwiędnie
Wiem, że umiałbyś lepiej zaopiekować się tajemniczym ogrodem
Tylko tym razem akurat nie mogłeś
[Refren]
Nigdy nie ma Cię, Ciebie nie ma
Kiedy ja potrzebuję pomocy
Nigdy nie ma Cię, Ciebie nie ma
Zawsze zjawiasz się kiedy już mam Cię dosyć
[Zwrotka 2]
Jest tak ciemno, że nie wiadomo gdzie kończy się ziemia a zaczyna niebo, jak w smole powoli poruszam się ale czuję tylko jej smród i niemoc
Plotki i pomówienia wypełniają próżnię
Powstałą z braku twardych faktów
Gryzący dym, żarówka na kablu
Mogliby jeszcze w ryj nam napluć
Wierzchołki budynków toną w ciężkich chmurach jak ja w długach non stop, życiowy kalejdoskop albo szczyt albo dół, ciężko jest wyjść na prostą
Problem z bezsennością, cierpienie?, cierpienie karą
Ciekawa jestem za który grzech los bez skrupułów ukaże mnie
[Refren]
Nigdy nie ma Cię, Ciebie nie ma
Kiedy ja potrzebuję pomocy
Nigdy nie ma Cię, Ciebie nie ma
Zawsze zjawiasz się kiedy już mam Cię dosyć (x2)